czwartek, 21 listopada 2013

O tyrańskiej buławie



Historia ta miała miejsce roku Pańskiego 1758 w powiecie wołkowyskim, w województwie nowogródzkim, czyli na obszarze współczesnej Białorusi, ale przecież bliżej stamtąd do Białegostoku, niż do Mińska. Stała się rzecz niesłychana, pan zabił pana. No dobra, żadna to sensacja, ani żadni panowie. Chłop, pracowity Mojsiej Radziwon ze wsi Ogrodniki, zatłukł w lesie innego chłopa, nie mniej pracowitego Diemiana Adamowicza. Napisałem pracowity, bo każdy chłop był „pracowity”, laboriosus, tak jak każdy mieszczanin był „uczciwy” – honestus, zaś szlachcic oczywiście „szlachetny”, nobilis. Wszystko to było nic innego, jak określenia przynależności stanowej, nie zaś cech osobistych, których równie dobrze mogło zbywać owym jegomościom, i zresztą często przecież faktycznie zbywało.

Archiwum Główne Akt Dawnych, Archiwum Roskie, sygn. 822

Otóż ów pracowity Mojsiej w pewnym lesie

„bez żadnej racji kijem, czyli buławą tyrańską, zbił ranę w głowę z lewej strony pod uchem, zaś z tejże lewej strony raz siny krwią zaciekły crudelissime pozadawał, od którego tyrańskiego zbicia i zranienia przyrzeczony Diemian Adamowicz graviter decumbendo brevi tempore idque [czyli po krótkiej chorobie] na dniu trzydziestym oktobra z tym się pożegnał światem.”


:(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz