czwartek, 28 listopada 2013

Jak należy odpowiadać podwładnemu?

Jak napisał dobry car Piotr: "Podwładny powinien przed obliczem przełożonego mieć wygląd lichy i durnowaty, tak by swoim pojmowaniem sprawy nie peszyć przełożonego". Niestety, nie wszyscy stosują się do tej prostej zasady - drążą, czegoś chcą, zadają pytania. Jak już się taka sytuacja przydarzy, to trzeba takiemu mącicielowi coś odpowiedzieć, najlepiej krótko, stanowczo i odmownie. Tak jak w 1752 r. odpowiedział przełożony Jacentemu, opiekunowi zwierząt gospodarskich.

Archiwum Główne Akt Dawnych, Archiwum Radziwiłłów, bez sygnatury

"Punkta Jacentego, zwierzynnego żółkiewskiego

(...)


3tio

[Pytanie:] Ja to mówiłem, aby druga studnia była dla wygody zwierza i wystarczenia wody, gdyż jednej studnie niepodobna wystarczyć, a to by mogło być latem , kiedy rurnicy nie mają roboty żadnej zamkowej, bo tak bywało i przed tym, a teraz chcą, aby Pan Jegomość płacił swoim groszem.

ad 3tium

[Odpowiedź:] To są wymysły.

(...)

6to

[Pytanie:] Stróż jeden, z nim nie mogę wystarczyć, ale proszę o naznaczenie z którejś wsi drugiego stróża albo parobka do edukacji tego samego talentu co mam od Pana Boga, to jest od ogierów; chcę abym pokazał wszelkie moje medykamenta, które do czego należą.

ad 6tam

[Odpowiedź:] Dosyć jednego.

(...)

[Pytanie:] 9. I to donoszę, abym mógł mieć do reperacji zwierzyńca, parkanów i drzewa sadzenia, gdyż stare drzewo upada, pańszczyzny aby mi dodano co potrzeba, bo żadnej u pana administratora doprosić się nie mogę do reperacji zwierzyńca.

ad 9nus

[Odpowiedź:] Do dalszego czasu odkłada się, a tymczasem sam miej staranie."

środa, 27 listopada 2013

Jak winien wyglądać carski leśnik?

Bez wątpienia niezwykle interesujące są instrukcje wydane w 1838 roku w carskiej Rosji dla leśników. Bez wątpienia. Ale jednak nie będę ich przytaczał, za to zamieszczę znajdujące się w tychże instrukcjach obrazki ukazujące, jak leśnik wyglądać powinien. A wyglądać powinien szykownie i rumianie.

Archiwum Główne Akt Dawnych, Zbiór Anny Branickiej. Materiały Różnej Proweniencji, sygn. 787

Archiwum Główne Akt Dawnych, Zbiór Anny Branickiej. Materiały Różnej Proweniencji, sygn. 787


Archiwum Główne Akt Dawnych, Zbiór Anny Branickiej. Materiały Różnej Proweniencji, sygn. 787

Archiwum Główne Akt Dawnych, Zbiór Anny Branickiej, Materiały Różnej Proweniencji, sygn. 787





czwartek, 21 listopada 2013

O tyrańskiej buławie



Historia ta miała miejsce roku Pańskiego 1758 w powiecie wołkowyskim, w województwie nowogródzkim, czyli na obszarze współczesnej Białorusi, ale przecież bliżej stamtąd do Białegostoku, niż do Mińska. Stała się rzecz niesłychana, pan zabił pana. No dobra, żadna to sensacja, ani żadni panowie. Chłop, pracowity Mojsiej Radziwon ze wsi Ogrodniki, zatłukł w lesie innego chłopa, nie mniej pracowitego Diemiana Adamowicza. Napisałem pracowity, bo każdy chłop był „pracowity”, laboriosus, tak jak każdy mieszczanin był „uczciwy” – honestus, zaś szlachcic oczywiście „szlachetny”, nobilis. Wszystko to było nic innego, jak określenia przynależności stanowej, nie zaś cech osobistych, których równie dobrze mogło zbywać owym jegomościom, i zresztą często przecież faktycznie zbywało.

Archiwum Główne Akt Dawnych, Archiwum Roskie, sygn. 822

Otóż ów pracowity Mojsiej w pewnym lesie

„bez żadnej racji kijem, czyli buławą tyrańską, zbił ranę w głowę z lewej strony pod uchem, zaś z tejże lewej strony raz siny krwią zaciekły crudelissime pozadawał, od którego tyrańskiego zbicia i zranienia przyrzeczony Diemian Adamowicz graviter decumbendo brevi tempore idque [czyli po krótkiej chorobie] na dniu trzydziestym oktobra z tym się pożegnał światem.”


:(

czwartek, 14 listopada 2013

Moda, niesamowita rzecz

Kobieta z odwłokiem, czyli fashion victim z drugiej połowy XIX wieku. Prosto z Paryża!


Archiwum Główne Akt Dawnych, Zbiór fotografii Oddziału III


poniedziałek, 11 listopada 2013

Zawdzięczając tej ziemi, na której sie urodziłem

Dzisiaj możemy cieszyć się z odzyskania przez Polskę niepodległości, na chwilę jednak chciałem wrócić do czasów, kiedy ją straciliśmy. Okoliczności utraty wolności były tragiczne i tym bardziej smutne, że zdążyliśmy się przed ostatnim rozbiorem ocknąć i przeprowadzić szereg działań, które Rzeczpospolitą mogły w nie tak długiej perspektywie postawić na nogi i zrobić z niej całkiem sprawne państwo. Niestety nasi sąsiedzi nam na to nie pozwolili, więc Polacy w 1794 roku podjęli zbrojny wysiłek, aby odwrócić los. Insurekcja jak wiemy ostatecznie się nie powiodła, ale była wyraźnym sygnałem, że Polakom na wolności zależy, i że zaborcom łatwo tu nie będzie. Jedną z najwybitniejszych postaci w roku 1794 był Jan Kiliński, postać której przedstawiać chyba nie trzeba, lecz dla przypomnienia najważniejszych faktów z jego życia prezentuję tu napisane przez niego własnoręcznie Curriculum Vitae (czyli po prostu nasze swojskiej "si wi"). Powstało w 1809 roku, w momencie ostatniego na długi czas przebłysku wolności, w Księstwie Warszawskim, czyli w czasach zawieruchy napoleońskiej, tchnie więc optymizmem i świetnie nadaje się do zaprezentowania w tym wyjątkowym dniu.

Archiwum Główne Akt Dawnych, Zbiór Branickich z Suchej, sygn. 82
Currykulum Vite

Jan Kiliński, radny miasta stołecznego Warszawy

Wyznaję to, iż jestem rodem z Wielgopolski, z województwa kujawskiego, z miasta Trzemeszna od Gniezna dwie mil leżącego. Ojcu mojemu było imię Augustyn, a Matce mojej imię Marcyianna Kilińska. Byli oboje w tymże mieście urodzeni i ze szlachty oboje pochodzili. Ojciec mój był archytetem mularskim, prawdziwy Polak. Ja także urodziłem się w tymże mieście i tam w szkołach akademii trzemeszyńskiej uczyłem się, a po wyjściu ze szkół udałem się do rzemiosła, którego gdym się wyuczył, zaraz udałem się tu, do Warszawy, i zostałem mieszczaninem od lat 28, i w cechu szewskim wypłaconym zostałem, tum się ożenił, i tu dzieci moje wychowałem, tu jestem obywatelem. Mam swój dom na ulicy Don [chodzi tu zdaje się o ulicę Szeroki Dunaj] i pod numero 145. Posiadałem urzędy takowe, najprzód za czasów Konstytucji Trzeciego Maja zostałem deputatem, tegoż Trzeciego Maja zostałem radnym miasta Warszawy. Drugi raz obranym byłem za czasu sejmu grodzskiego także radnym, trzeci raz byłem obrany konsulem Rady Narodowej, a to za czasów Rewolucji w tymże roku [chodzi tu o Insurekcję Kościuszkowską w 1794 r.]

Archiwum Główne Akt Dawnych, Zbiór Branickich z Suchej, sygn. 82



zostałem pułkownikiem i szefem regimentu 20, którego sam ustytuowałem kosztem moim na obronę ojczyzny mojej, a to zawdzięczając tej ziemi, na której się urodziłem. Po skończonej Rewolucji byłem wzięty z Kościuszką do niewoli i tam siedziałem przez lat blisko 3, a gdym tu powrócił, to znów rząd pruski kazał mnie wywieźć na powrót i tam przez lat 8 w Moskwie tułać się musiałem, a gdy pokój pierwszy z królem pruskim stanął, więc znów pozyskałem względy powrotu mojego do Warszawy, i tu za odrodzeniem się Ojczyzny naszej Księstwa tego zostałem w majestacie policyi radnym, którym dotąd zostaję. Lat zaś mam 49.

Jan Kiliński


W Warszawie dnia 26 czerwca 1809

środa, 6 listopada 2013

Nic się nie zmienia, wszystko się zmienia

Niektóre rzeczy się nie zmieniają, choćby metody pracy fachowców od robót powszechnie uznanych za przestępcze. Dajmy na to, kradzież auta. Co zrobić z takim skradzionym autem, żeby móc je sprzedać i przy tym nie wpaść? Zmienić lakier, rzecz jasna!

Archiwum Główne Akt Dawnych, Archiwum Roskie, sygn. 840

"Wie świadek, jako jegomość pan Wielowiejski tego roku w poście sprzedał troje koni, jednego białego, kusego, drugiego gniadego, trzecią klacz, która że miała strzałkę białą na łbie, kazał tę smołą zaczernić posyłając ją Cybule na sprzedaż do Bielska, aby jej nie poznano. Te zaś koni troje jako były kradzione przez Cyganów i do dóbr jegomości pana Wielowiejskiego sprowadzone."

Jest to jedno z licznych pytań zadanych świadkowi w czasie procesu wytoczonego przez Krystynę Sapieżynę  Michałowi Wielowieyskiemu, właścicielowi dóbr Sobotka w pow. brańskim, cześnikowi żytomierskiemu, o współdziałanie z Cyganami osiadłymi w jego dobrach i zwożącymi do nich przedmioty skradzione w okolicznych włościach, który miał miejsce w latach 1758-1760.

poniedziałek, 4 listopada 2013

Obrazków nigdy dość!

Ostatni wpis był wyjątkowo obszerny, więc dla równowagi w przyrodzie ten będzie krótki ;) Oto inicjał "A" z tytułu "Acta d[ominorum] scabinorum civitatis Novae Warssovia Anno 1593", czyli księgi ławniczej Nowej Warszawy za rok 1593. W księdze tej zapisywano przebieg spraw sądowych prowadzonych przez "panów ławników" (dominorum scabinorum), zaś osobą która pochwaliła się jako twórca owego inicjału był Stanisław Serwacy Słupski, notarius, czyli pisarz miejski. Wymalował go,  jak i dokonał wszystkich wpisów zapewne, w roku 1601. Informację tę można zresztą wyczytać z samego skanu, gdyż Stanisław dorysował na inicjale tabliczkę, na której podał swoje imiona, nazwisko i datę wykonania.

Archiwum Główne Akt Dawnych, Księgi miejskie Nowej Warszawy, sygn. 135

Zarówno inicjałowi jak i całej stronie można się przyjrzeć dokładniej zaglądając pod ten adres:

https://commons.wikimedia.org/wiki/File:AGAD_Pierwsza_strona_ksiegi_lawniczej_i_wojtowskiej_Nowej_Warszawy_z_lat_1593_-_1687.png

sobota, 2 listopada 2013

Biskup Kajetan, który nie przepadał za pudlami

W szkole usilnie próbowało i próbuje się udowodnić, że historia, szczególnie Polski, jest wyjątkowo nudna, nadęta i bezbarwna. A jednak gdy tylko odrobinę bardziej się ją zgłębi łatwo można natknąć się na całą masę wydarzeń i postaci zupełnie niezwykłych, niejednoznacznych i nietuzinkowych. Do nich należy bez wątpienia Kajetan Sołtyk, biskup krakowski w latach 1758 - 1788, z jednej strony gorący patriota porwany przez Rosjan i przez lata przebywający na zesłaniu w Kałudze, z drugiej furiat skłócony pod koniec życia chyba ze wszystkimi żyjącymi ludźmi i ostatecznie uznany za człowieka chorego psychicznie. Zachęcam do przeczytania krótkiej noty biograficznej o nim na wikipedii: http://pl.wikipedia.org/wiki/Kajetan_So%C5%82tyk

O tym jaki był ten człowiek mówi trochę list wydrukowany i puszczony do obiegu, w którym wyjaśnia powód, dla którego postanowił zdjąć z urzędu kanclerza księstwa siewierskiego (każdy kolejny biskup krakowski stawał się automatycznie księciem tego malutkiego, zależnego państewka) księdza Gorzeńskiego.

Archiwum Główne Akt Dawnych, Archiwum Radziwiłłów dz. II, bez sygnatury

"Kajetan Ignacy Sołtyk, z Bożej i Stolicy Apostolskiej łaski, biskup krakowski, książę siewierski

Wszem i wobec i każdemu z osobna, mianowicie urodzonym urzędnikom ziemskim, grodzkim i całemu rycerstwu, tudzież szlachetnym magistratom miast i wszystkim innym obywatelom, poddanym księstwa naszego siewierskiego i baronatu koziegłowskiego, uprzejmi nam miłym i wiernym łaską naszą książęcą. Przy objęciu rządów biskupstwa krakowskiego i wjeździe do księstwa naszego siewierskiego, postanowiliśmy byli kanclerzem tegoż księstwa Jegomości księdza Józefa Gorzeńskiego, kanclerza także naszego katedralnego krakowskiego, jako męża cnót i przymiotów, pobożności i nauki pełnego. Gdy zaś teraz, z dopuszczenia boskiego, czyli to za grzechy jego, czyli na poprawę jego, Wszechmocność Boska odmieniła go z dobrego na złego człowieka i rozum mu zupełnie odjęła, kiedy zgorszeniem naszym 10ma currentis [10go bieżącego miesiąca] poszliśmy in assistentia Nobis debita, ad visitationem Serenisismi in Cathedrali i tam postrzegliśmy jego psa, pudelka, jego faworyta i asystenta onemuż do Mszy Św., bo tenże Jegomość ksiądz Gorzeński, z zgorszeniem publicznym nie raz celebrował, a pies mu asystował na gradusach leżący. Tak gdy sprawiedliwie nas to uraziło, kazaliśmy zawołać księdza podkustoszego i surowo sub paena carceris przykazaliśmy, ażeby lepszy porządek utrzymywał w kościele, w którym jako Świątnicy Pańskiej ludzie powinni zgromadzać się na wielbienie, czczenie i adorowanie Boga w Przenajświętszym Sakramencie utajonego, a nie bestie psy do smrodzenia i paskudzenia tejże Świątnicy Pańskiej. Żeby odtąd kazał świątnikom wypędzać tę bestię, i rozumieliśmy, że się zaraz woli naszej zadość stało. Lecz gdy nas totus clerus cumcapitulo odprowadzali do grobu św. Stanisława, gdzie Mszą Św. mieliśmy, proh dolor! znowu tę bestią widizeliśmy, która gdy nas do sprawiedliwej cholery przyprowadziła i dystrakcją nam do Mszy Św. uczyniła, cum indignatione rzekliśmy: "Co ta bestia tu robi? Czyli nam będzie asystowała do Mszy, jak Jegomości księdzu Gorzeńskiemu? Chyba, że ma więcej rozumu od kanoników, a jeżeli nie, to ją wziąć, kamień u szyi uwiązać i topić, żeby nam tu więcej nie postała w Świątnicy Pańskiej." Tak zaraz skoczyi i Jegomość ksiądz, kanonik Wojczyński złapał, i zaraz ją wyrzucili. Insuper tenże ksiądz Gorzeński, kanclerz, cum summa amortudine cordis nostris pastoralis uznajemy, że oszalał, kiedy błazeński ten list do nas pisany, w którym nas szalonemi czyni, śmiał zuchwale i głupio, zapamiętale podpisać (...)."