Ostatnio
próbowaliśmy podglądać parę małżeńską w akcji, ale z marnym
skutkiem.Jak wyglądało takie zwykłe, conocne pożycie możemy się nadal
tylko domyślać. Tropem niech będzie to, że tzw. pozycja misjonarska jest od
całych wieków najpopularniejsza w europejskim kręgu kulturowym, poza tym
najczęściej wspomina się o niej w zeznaniach świadków w sprawach o
cudzołóstwo. A chyba nie należy sądzić, że w warunkach domowych jakie
opisywałem ostatno łatwiej było o jakieś inne wyczyny. Niejakie
potwierdzenie dla oczywistości i popularności pozycji misjonarskiej daje
Wacław Potocki w swej fraszce, parodii formy epitafium, pod tytułem
“Cudzołożnikowi” (http://polona.pl/item/11721950/73/):
Tu leży Cudzołożnik, wszetecznik, zuchwalec,
Sromocił cudze, czas by w swoje łoże zalec,
Czas by ścierw rozbujany za palone żądze,
Wystudzić, czas affectów założyć wrzeciądze,
Nie miałeś sobie grzechu plugawego za nic,
Nie znałeś bydlęcego apetytu granic,
Lecz w tym ci jednak krzywdę czynią u pogrzebu,
Jeśli cię obrócili oczyma ku niebu,
W ziemięś patrzył, gdyś grzeszył, teraz kiedy zgniłem,
Nie słuszna w niebo patrzyć, ziemię tłoczyć tyłem
Może
warto tu dodać, że propozycja aby cudzołożnika grzebać twarzą do ziemi
ma, jak mi się wydaje, pewne ukryte znaczenie. Ukaranych śmiercią
przestępców grzebano wszak w różnych nietypowych pozycjach, nie raz
właśnie na brzuchu, co miało być kolejnym pohańbieniem skazańca, oprócz
tego, że było też zabiegiem magicznym: zapobiegało powrotowi takiego
truposza do świata żywych jako wampir czy upiór. Nie zawsze jednak
skutecznym, czasem trzeba było zastosować dodatkowe środki: „Trafiło się
Anno 1674, że człowiek ieden umarł w Trzeszawey, który z krewnych
swoich osobom wielkie czynił złości onych dusząc, biiąc y krew z nich
wysysaiąc; mówią, że to strzyga: ktorego doł otworzywszy naleźli go iako
wor świeżusienkiey krwie pełnego, kazałem go (mówi X Pleban) wdole na
gębę położyć, ale teyże nocy przyszedł do swego syna, którego srodze
zbił y wczora powiadano, że umarł. Panowie parochiani instant bardzo,
żeby mu szyię uciąć rydlem, dubitant an sin receptum ab Ecclesia tak
postępować crudeliter” (cytat za: http://tinyurl.com/ldtwxah).
Choć
to wątek bardzo interesujący, to wróćmy jednak do seksualności naszych
przodków. Można chyba przyjąć, że Polacy kochali się w tamtych czasach
przede wszystkim w pozycji klasycznej, misjonarskiej. Oczywiście nie
odbierajmy im całkowicie fantazji w tej materii, choćby tylko
podglądając domowe zwierzątka mogli się nauczyć różnych innych ciekawych
rozwiązań, nie mniej przynajmniej w wyobrażeniach na temat typowego
aktu seksualnego człowieka występowały one rzadziej.
Stosunki
te nie były chyba specjalnie subtelne, oględnie mówiąc. Wracając do
Wacława Potockiego i jego fraszek, podał on jako coś oczywistego i
powszechnie wiadomego, że “chłopi kijem żony przy miłości łupią”. Może
to i przesada, jeśli jednak tylko przypomnimy sobie, że w czasach o
których tu piszę ludzie generalnie długo się nie zastanawiali, czy komuś
przyłożyć, czy nie, to sytuacja staje się co najmniej prawdopodobna.
Przytoczę tu kilka historii umieszczonych w swoim czasie na Panoptikum,
które rzucają pewne światło na podejście do stosowania przemocy w
interesującym nas tu okresie. W 1758 roku niejaki Mojsiej, chłop „bez
żadnej racji kijem, czyli buławą tyrańską, zbił ranę w głowę z lewej
strony pod uchem, zaś z tejże lewej strony raz siny krwią zaciekły
crudelissime pozadawał, od którego tyrańskiego zbicia i zranienia
przyrzeczony Diemian Adamowicz graviter decumbendo brevi tempore idque
[czyli po krótkiej chorobie] na dniu trzydziestym oktobra z tym się
pożegnał światem.” (http://oto-panoptikum.blogspot.com/2013/11/o-tyranskiej-buawie.html).
Zaś wspomniany kilka razy na Panoptikum Andrzej Snopski, ten od psów, przyznał
się: “robiąc rzemiesło krawieckie w Poznaniu czeladnikiem będąc,
powadziwszy się z Introligatorem przy kartach o pieniądze dałem mu
talerzem za ucho tak, żem go zabił”. Kłótnia przy kartach, czy zgoła
nawet brak jakiejkolwiek przyczyny i człowiek musiał się pożegnać ze
światem. A nie mówimy tu przecież o jakichś zbójach chowających się po
górach, tylko o zwyczajnym chłopku i o czeladniku krawieckim!
Mało
kto też widział problem w uderzeniu kobiety. Pod koniec XVII wieku w
podwarszawskiej Pradze pan Głowacki, szlachcic “mieszczaninowi naszemu
niejakiemu Jakubowi Toporskiemu konia z gołej roli zabrał, którego przez
kilka dni trzymał, gdy zaś zaraz na polu małżonka pomienionego
Toporskiego przyszła do pana Głowackiego prosząc go o konia, aby onej go
oddał obiecując oborne, które wziął i robociznę od tego konia. Tam pan
Głowacki porwawszy kija onę potłukł jako mu się podobało, aż ją odjęto.”
(http://oto-panoptikum.blogspot.com/2013/04/pitaval-praski-czyli-mrozace-krew-w.html).
Najokrutniejszy
był chyba jednak pan Mikucki, który bez większej racji zawziął się na
“browarnika, na imię Michaiła, rodowitego Moskala”. Rzecz miała miejsce w
1772 roku, owy Mikucki uznał się za okradzionego przez Michaiła, złapał
go więc i postanowił wymierzyć karę: “Bicie było tyrańskie, nie
zwyczajne, bo gdy go prowadził związanego przy koniu musiał [ten
browarnik] razem z koniem biec, raz po koniu nahajem, a dwa, trzy
człowieka [uderzał], aby równo z koniem biegł. [...] niemiłosiernie w
browarze uwiązawszy ćwiczył i wódką polewał, a polawszy palił wódkę na
żywym człowieku [...]” (http://oto-panoptikum.blogspot.com/2014/03/tak-dugiej-przerwy-w-krotkich-dziejach.html).
|
Pieter Bruegel Młodszy, Taniec weselny (1607 r.) |
Jak
widać, nawet w opinii ówczesnych była to już pewna przesada. Jednakże
“zwyczajne” bicie było przecież dopuszczalne. Ojciec rodziny bił żonę,
bił dzieci, bił parobków, bo po prostu to był środek kontroli nad nimi,
co należało do jego podstawowych i powszechnie uznanych zadań.
Pamiętajmy, że mówimy tu o ludziach, którzy nie nawykli do wielkich
dysput, tylko do roboty, działania. Łatwiej im było tłumaczyć coś
“ręcznie”, niż za pomocą słów. Mąż mógł więc całkowicie legalnie bić
swoją żonę, nikogo to nie dziwiło, ważne było tylko, żeby te bicie nie
przekraczało pewnych granic. Istniały na przykład prawa mówiące, jakiej
maksymalnie grubości może być kij, którym można bić żonę. Niezależnie
czy z narzędziem, czy bez, nie mogło to też być bicie “tyrańskie”,
prowadzące do poważnych obrażeń albo śmierci.
Jak
to mogło wyglądać w praktyce? W 1657 roku młynarz ze wsi pod Nowym
Sączem odpowiadał przed sądem za zabicie własnej żony. Tak się
tłumaczył: “leżąc ze mną na łóżku nie chciała mi być powolną do
małżeńskiej powinności. Ja się rozgniewał, uderzyłem ją w piersi pięścią
i zaraz zemdlała; ja tego nie postrzegł, zarazem się układł, dawszy
zamysłowi pokój, usnąłem po tym”. No i jak tu mieć do niego pretensje?
Normalnie uderzył, wychowawczo, choć fakt, w złości. A zauważmy, że to
nie byli ludzie z marginesu społecznego po których można by się
spodziewać takich zachowań, tylko młynarz i młynarzowa, ścisła elita w
każdej wsi.
Mimo
wszystko źródła wspominają także i o pewnych oznakach czułości:
pocałunkach, pieszczotach czy na przykład głaskaniu. Do seksu dążono też
nie tylko z powodu “małżeńskiej powinności”, była to dla ówczesnych
przyjemność tak jak i dla nas (choć nie można chyba zaryzykować
stwierdzenia, że “tak samo”, o czym jednak będę pisał kiedy indziej).
Owszem, ludzie okresu nowożytnego byli generalnie bardziej porywczy, niż
my jesteśmy teraz, a używanie przemocy było takim samym środkiem
komunikacji jak każdy inny, nie mniej nie mówimy tu o Marsjanach, tylko
naszych własnych pradziadach i prababkach. Dostrzegając wszystkie
różnice i czas, który nas od nich oddziela, nie zapominajmy o tym.