czwartek, 4 września 2014

Stoi panna w subce, dłubie palcem w...


http://polona.pl/item/600091/0/
Seksualność naszych przodków to tajemnicza sprawa. Po pierwsze, wiadomo, mało źródeł te tematy porusza wprost. I nie wynika to z jakiejś specjalnej bogobojności czy wstydliwości ludzi “w dawnych czasach”, po prostu była to kolejna codzienna sprawa, o której specjalnie nie pisano, bo mało kto uważał, że warto na to marnować atrament. Dzisiaj mamy większy odsetek ludzi piśmiennych, zaś seksualność człowieka przesunęła się w hierarchii wartości i zainteresowań na zdecydowanie wyższe miejsce, niż to drzewiej bywało, więc i więcej się o tym pisze i czyta. Nie znaczy to jednak oczywiście, że kiedyś w ogóle się nie interesowano tymi sprawami i wszyscy żyli "po Bożemu", jak chcieli tego księża w kazaniach.

Pisanie to jedno, co innego gadanie. Nawet na nieco już uładzonej, w porównaniu do średniowiecza czy okresu nowożytnego, XIX wiecznej polskiej wsi etnografowie odnotowali takie rzeczy, że co niektórym i dziś się pewnie zrobi wstyd podczas ich lektury. A trzeba dodać, że to mieszczańska moralność tych badaczy nie pozwoliła im zapisać pewnie niejednej przyśpiewki, która nie licowała z wizerunkiem propagowanym już przez Kochanowskiego: wsi spokojnej, wesołej, a przede wszystkim bogobojnej. Wystarczy jednak poczytać “Zagadki ludowe z nad Narwi i Buga na pograniczu Mazowsza z Podlasiem w latach 1865-1880” spisane przez Glogera (http://polona.pl/item/30159/2/), żeby zdać sobie sprawę, że coś w tym sielankowym obrazie cnotliwych chłopków się nie zgadza. Spójrzmy tylko na kilka przykładów:
Stoi panna w subce,
Dłubie palcem w dupce,
Wyjmuje kawalce,
Oblizuje palce
albo
Co to za zagadka,
Co między nogami carna łatka
albo
Co to za panienka,
Dziurecka maleńka
albo
Święty Piotr,
Przewiesił jajuska przez płot
albo
Święty Piotr,
Wsadził knot,
Az w dziurecce trzasło
albo
Jak stoi to drga,
Jak lezy to pcha,
Czerwony łeb ma
albo
Koło pępka trwoga, a u dziury wesele
albo
Pan panią ściska,
Aż jej z dupy pryska
albo
Co to za paskuda,
Co wisi koło uda
albo
Koło brzucha,
Wałkiem rucha,
A w dziurce wesele
I jeszcze kilka by się znalazło. Po odpowiedzi zapraszam do książeczki Glogera, są one zresztą zupełnie niewinne. Jednak same zagadki mają olbrzymi ładunek seksualny, podteksty czają się praktycznie wszędzie, wszystko się kojarzy, nie zostaje oszczędzony nawet święty Piotr. Oczywiście można by się spierać, czy trzymając się swojej koncepcji nie próbuję przypisać niektórym tym wierszykom więcej, niż było w zamyśle ich twórców, jednak wówczas pojawia się zaraz zagadka tak rubaszna i oczywista, że staje się jasne, iż nawet te mniej jednoznaczne (przynajmniej z naszej współczesnej perspektywy) obliczone były na co najmniej lekkie skojarzenie ze sferą seksualną.
Dla mieszkańców wsi polskiej w drugiej połowie XIX wieku mówienie o tym aspekcie życia nie było więc chyba większym problemem, więcej ceregieli robili z tym natomiast mieszczanie, przynajmniej ci zamożniejsi i lepiej wykształceni, których oczami często obserwujemy ówczesny świat, bo to oni właśnie pisali, i to ich dzieła jeszcze dziś dosyć powszechnie czytamy. Choćby w szkole. XIX wiek to pierwszy w dziejach okres, kiedy masowo zaczęto zapisywać i powielać pewne informacje wcześniej rzadko odnotowywane, a więc te dotyczące praktycznego wymiaru życia codziennego człowieka. Charakterystyczne jest jednak to, że nawet najbardziej uznani obserwatorzy życia właściwie nic nie pisali o seksie. Ani u Victora Hugo, ani Josepha Conrada czy Bolesława Prusa nie znajdziemy wiele ponad czułe pocałunki. A i to nieczęsto. Pośledniejsi pisarze nie byli wcale bardziej wylewni pod tym względem, zresztą kto o nich pamięta. Tak samo jak i o różnych naukowcach, którzy próbowali mierzyć się z zagadnieniem seksualności człowieka, co kończyło się najczęściej przestrzeganiem przed zgubnym skutkiem masturbacji (http://oto-panoptikum.blogspot.com/2014/01/o-skutkach-i-wypadkach-samogwatu.html) albo rozważaniami tak nieporadnymi, że aż komicznymi (http://oto-panoptikum.blogspot.com/2014/07/kobiety-sa-jakies-inne.html).
Nic dziwnego że taki wypreparowany, sterylny obraz rzeczywistości jaki nam zostawili owi cnotliwi mieszczankowie i intelektualiści (będący takimi przynajmniej w sferze deklaracji, a więc i na piśmie) łatwo przenosimy na wszystkie “dawne czasy”. Tymczasem warto pamiętać, że ten sam Kochanowski, który pisał o spokojnej wsi oraz wznosił się na wyżyny humanizmu w trenach nie stronił też od fraszek operujących humorem i metaforami niewiele odbiegającymi w gruncie rzeczy od tych ludowych, zanotowanych przez Glogera (wystarczy przypomnieć dobrze znany dwuwiersz: Nie uciekaj, ma rada; wszak wiesz: im kot starszy/ Tym, pospolicie mówią, ogon jego twarszy).

XIX wiek to okres, kiedy po pierwsze wiadomości pisane o “zwykłych ludziach” były stosunkowo częste w porównaniu do poprzednich epok, po drugie w porównaniu z nimi doszło do bardzo dużych zmian w życiu "przeciętnego człowieka". Zmieniało się w zawrotnym tempie wszystko: warunki polityczne, obyczaje, stopień piśmienności i wiele innych spraw. Pomijając więc już nawet specyfikę przekazów literackich nie można w prosty sposób przenosić obserwacji z epoki stali i pary na okresy wcześniejsze, w tym Polskę przedrozbiorową. A jednak właśnie te zamierzchłe czasy mnie interesują, więc co tu zrobić? O tym już niebawem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz