środa, 28 maja 2014

Ku wielkiemu podziwieniu gości

Widziałem już setki staropolskich przepisów kucharskich i wiele z nich robi dosyć mocne wrażenie, ale jakoś idzie znieść te koncepty. Tort z cielęciny? Na luzie. Bobrowe ogony? Spoko. Kapłon całkiem we flasze? Brzmi nieźle. Naprawdę myślałem, że już nic nie jest w stanie zrobić na mnie wrażenia. Do momentu, kiedy poznałem ten przepis z dzieła pod nieco mylącym tytułem "Wiadomość ciekawa, czyli skutek zbórz, jarzyn y ziół ku zdrowiu ludzkiemu wielu służąca przedrukowana" z 1779 roku.

http://polona.pl/item/7852990/106/

W konkurencji idzie chyba tylko z przepisem na "kapłona octem nalanego żywcem" z klasycznego dzieła "Compendium ferculorum" Czernieckiego.

http://polona.pl/item/3490233/47/

"Weźmij kapłona żywego, nalej mu lejkiem w gardło octu winnego, a zawiąż i zawieś przez godzin pięć. Oskub pięknie, ochędoż, upiecz zwyczajnie albo nagotuj, jako chcesz".

Trzeba jednak spojrzeć na to i z innej strony: tamte kapłonki nie były przynajmniej całe życie trzymane w klatkach niewiele większych od nich samych, jak dzisiejsze kury. Kiedy przyjdzie nam do głowy pomyśleć, że nasi przodkowie byli niebywale okrutni, a my jesteśmy tacy spoko, to przypomnijmy sobie o smutnej prawdzie: to współczesny człowiek stworzył makabrę chowu przemysłowego.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz