poniedziałek, 3 marca 2014

O tyrańskim biciu i o zmianach

Tak długiej przerwy w krótkich dziejach Panoptikum jeszcze nie było, trzeba to przyznać. Przyczyna jest niebagatelna, i pewnie nawet o niej bym zresztą nie pisał, gdyby nie to, że będzie miała spory wpływ na tego bloga. Otóż zmieniam pracę, nie będę już archiwistą w AGAD, w związku z czym mój dostęp do archiwaliów znacznie się zmniejszy. Nie oznacza to jednak, że zawieszam działalność Panoptikum! Po pierwsze porobiłem sobie trochę "zapasów", po drugie w AGAD zostaje dużo moich przyjaciół, którzy będą mi czasem to czy owo podrzucać, a po trzecie sam też tam będę zaglądał i korzystał z akt jako użytkownik Pracowni Naukowej. Lecz to nie wszystko, moim nowym miejscem pracy będzie Biblioteka Narodowa, a konkretnie zajmować się tam będę nie czym innym, tylko Poloną, więc spodziewajcie się, że wygrzebię stamtąd tonę cudeniek. Ponadto wszystko, dokumentów on-line też jest sporo i tak naprawdę już dawno zamierzałem skorzystać z zasobów udostępnianych przez inne archiwa, teraz mam w końcu dobry pretekst, żeby je poprzeglądać :)

Po tym nieco przydługim wstępie zapraszam do zapoznania się z dosyć mroczną sprawą z feralnego, przynajmniej dla Rzeczpospolitej, 1772 roku. Sytuacja miała miejsce na terenach współczesnej Białorusi, w województwie nowogródzkim.

Archiwum Główne Akt Dawnych, Nabytki Oddziału III, sygn. 429

"Roku 1772 miesiąca listopada 26 dnia Jegomość Pan Michał Mikucki browarnika, na imię Michaiła, rodowitego Moskala, zabił. Który [Michaił] u mnie był się zgodził przez zimę robić w browarze i zadatku wziął tynfów osiem, notandem że naczynie warne nie było narządzone, przeto Żyd karczmy mej Sprogi [?] w Dobikiniach arendarz umówił browar u Jegomości Pana Michała Mikuckiego, gdzie tegoż Michała browarnika użył do roboty, a gdy zakończył Żydowi memu robotę wyszedł do włości Tryskiej do wsi Gudow do człowieka w Gudach mieszkającego na Jaśnie Pana Piotra Rużela (?). Te wyjście jego było w dzie z browaru Jegomości Pana Mikuckiego, sam Jegomość Pan Mikucki wypuścił onego, to jest dnia 23 listopada, w pogoń szedł 24 dnia, przyprowadził do siebie 25 dnia, 26 dnia przed zachodem słońca wypuścił skatowanego, tejże nocy umarł. Bicie było tyrańskie, nie zwyczajne, bo gdy go prowadził związanego przy koniu musiał [ten zabity browarnik] razem z koniem biec, raz po koniu nahajem, a dwa, trzy człowieka [uderzał], aby równo z koniem biegł. A żadnej karczmy nie minął, gdzie by gorzałki za groszy 6 albo 9 nie wypił. Przy prowadzeniu tegoż [...] niemiłosiernie w browarze uwiązawszy ćwiczył i wódką polewał, a polawszy palił wódkę na żywym człowieku, a tak ućwiczonego  spalonego przez całą noc związanego [...]. Jednak ni do czego nie zeznał, acz tak był męczony nazajutrz, tedy powtóre na przemian z parobkiem Mikołem Jawultis ćwiczyli. Parobek rzekł: "Panie dość go męczyć, już ty sam go bij, a ja go bić więcej nie chcę, bo on żyć na świecie już nie będzie". Więc Jaśnie Pan Mikucki jeszcze sam bił, aby się przyznał do ukradzionego masła sześciu funtów i do jedenastu łokci płótna. Na co nieboszczyk mówił od początku bicia, aż do śmierci: "Panie, nie kradłem u ciebie nic, ale puść mnie, będę odsługiwał wiele będziesz pretendował". Więc gdy się sfatygował odłożył do jutra dalsze karanie, ale parobek Mikoł mówił: "Panie, puść go, on jutro nie doczeka, umrze". Do karczmy go puścił, ale już iść nie mógł [...]"

Proszę wybaczyć, ale pismo jest dosyć wyblakłe i niewyraźne, pomijając że osoba pisząca tekst nie do za dobrze władała piórem, więc nie wszystko udało mi się odczytać. Ale najważniejszą część historii jest chyba jasna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz