Z warszawską syrenką zawsze były problem, bo jak to mówią, ani tego zeżreć, ani... To samo można było powiedzieć i w przeszłości, choć rybiego ogona syrenka dostała na dobre dopiero w XVIII w. Wcześniej, od pierwszego znanego wizerunku z końca XIV wieku, miała za to smoczy ogon i łapy, więc tak czy owak wiele z niej pożytku nie było, no ale obrazki ładne i kolorowe, to wklejam ;)
 |
Archiwum Główne Akt Dawnych, Księgi miejskie Warszawa - Ekonomiczne, sygn. 230 (ze strony tytułowej księgi rachunkowej z 1599 r.) |
|
 |
Archiwum Główne Akt Dawnych, Księgi miejskie Warszawa - Ekonomiczne, sygn. 231 (ze strony tytułowej innej księgi rachunkowej, z 1602 r.) |
 |
Archiwum Główne Akt Dawnych, Księgi miejskie Warszawa - Ekonomiczne, sygn. 232 (ze strony tytułowej księgi "Wydatki z prowentów miejskich z których się panom ławnikom i człowiekowi pospolitemu liczba uczyniła", 1610 r.). |
 |
Archiwum Główne Akt Dawnych, Księgi miejskie Warszawa - Ekonomiczne, sygn. 253 (tym razem z okładki księgi rachunkowej, 1652 r.) |
Na końcu umieściłem najbardziej udane przedstawienie warszawskiej syrenki, znane zresztą z licznych reprodukcji i co drugiej książki o tematyce varsavianistycznej. Ale musiała tu się znaleźć, bo to ładne jest :)
Ewolucja syrenki warszawskiej jest fantastyczna. Mija zaledwie dwa lata, a przedstawienie całkowicie różne.
OdpowiedzUsuńJak masz więcej syrenek to dawaj! Fajny pomysł w ogóle.
To raczej kwestia tego, że każdy rysował jak umiał. Powiedzmy, że "oficjalne" przedstawienie herbu było na pieczęci miejskiej, ale w innych zastosowaniach panowała znaczna dowolność. Natomiast skoro syrenki się spodobały, to poszukam jeszcze jakichś skanów :)
OdpowiedzUsuń