czwartek, 5 marca 2015

Żona zbiegła. Albo i nie zbiegła.

"Gazeta Warszawska" to jeden z najstarszych polskich dzienników, ukazywała się bez większych przerw od 1774 aż do... 1939 roku. Różne miała losy, różne profile, ale w gruncie rzeczy to nie ona sama mnie zainteresowała, lecz pewna drobna historia, o której można było przeczytać na jej łamach na początku 1795 roku. W dziale "Doniesienia" zawierającym listy do redakcji i ogłoszenia władz miejskich Warszawy 3 marca czytamy taki oto apel:

"Zofia Nowakowna Kęcla żona, z Warszawy zbiegła, zapozwana jest do sądu konsystorskiego warszawskiego. Przeto obwieszcza się, aby w tymże sądzie na terminie stawała, ktoby zaś o niej wiedział, aby tamże doniósł. Tenże mąż doprasza się."

http://polona.pl/item/9032762/9/

Co za wredny babsztyl, prawda? Pewnie tak byśmy o niej myśleli po wsze czasy, jednak ta historia ma ciąg dalszy. W tym samym dziale tej samej gazety, tylko z 14 marca, swoją wersję wydarzeń podała rzeczona Zofia:

"Gdy w Gazecie dnia 3go marca roku bieżącego przez sł[awetnego] Tomasza Kintzla, rzeźnika warszawskiego, o żonie swojej za udaniem tegoż męża swego podana do procesu, jakoby była zbiegła jest podana, przeto taż szl[achetna] Zofia z Nowaków Tomasza Kintzla żona oświadcza całej publiczności, iż ani zbiegła od męża swego, krzywdy żadnej nie uczyniła onemu, i owszem, z wiadomością męża, sł[awnego] Tomasza Kintzla jak mu jest wiadomo, z ojcem swoiem do domu wyjechała, i zawsze w sądzie, i każdego czasu dla zniesienia tej plamy i dochodzenia tej nierzetelności swemu małżonkowi stawić się oświadcza. Dnia 12 marca 1795."

http://polona.pl/item/9032765/11/
Nie mam pojęcia, kto tu skłamał, może zresztą nikt, i obie strony były święcie przekonane o swojej racji? Tego z "Gazety Warszawskiej" się już nie można dowiedzieć. Biorąc zresztą pod uwagę, że oboje poszli w zaparte, to nawet gdybyśmy żyli w Warszawie w 1795 roku nie moglibyśmy dociec prawdy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz