Legiony Polskie w czasie I wojny światowej odwaliły naprawdę kawał dobrej roboty, w wielu ich bitwach śmierć poniosły tysiące dzielnych żołnierzy. Nie da się ukryć, że zasługują na szacunek, jak mało kto. Dlatego tym bardziej warto pokazać, że ich życie nie składało się tylko z przelewania krwi i ciągłego dumania o losach zniewolonej Ojczyzny. Przedstawiam tutaj subiektywny wybór fragmentów dziennika legionisty I Brygady Jana Kruka-Śmigli oraz takiż wybór zdjęć legionistów ukazujący ich chwilach może nieco mniej bojowych i podniosłych. Warto zobaczyć w tych naszych dzielnych przodkach ludzi podobnych do nas samych.
Wolne od robót z powodu niedzieli. Rano fotografował nas kol. Kurcyk. Zrobił 4 zdjęcia: 3 sekcji, 1 zaś całego plutonu. Po południu grałem w piłkę nożną.
9.IV.1916.
Niedziela, a więc wolne od robót. Wiara porozchodziła się do kolegów, ja zaś przypatrywałem się meczowi piłki nożnej między V-tym a II-gim baonem, który był bez rozstrzygnięcia.
11.IV. 1916.
Rano pochmurno później się wypogodziło. Cały dzień spałem a później przyglądałem się meczowi.
12 - 22.IV. 1916.
Cały ten czas przeszedł na podobnych zajęciach jak poprzedni. W tym
czasie odbył się mecz footballowy między pierwszym a szóstym baonami z
wynikiem 4:1. Na korzyść VI baonu. Był to przypadek, gdyż bramki te były
zrobione w ostatnich 8-miu min.
23.IV. b.r. [święta wielkanonce!]
Od rana zaczęliśmy pić i bawić się i na tym przeszedł cały dzień. Bawiono się swobodnie i wesoło.
24.IV.1916.
Tak samo pobudkę zaczęliśmy od picia i zabawy. Po południu był mecz
między I a V baonami z wygraną 3:2 na korzyść I baonu.Wieczorem
zaprosiliśmy oficerów i cały sztab 2 komp. do siebie na zabawę, która z
humorem, jaki tylko legioniści mają, trwała do późnej nocy. Trunków było
dosyć, tak samo rozmaitego rodzaju wędlin, marmolad, ciast i
ciasteczek. Porucznik odszedł od nas, wesoło żegnany, bardzo zadowolony
ze swych podwładnych.
17.V.1916.
Pluton poszedł pod komendą 2 kaprali na robotę do pułku, a ja pozostawszy spałem, pisałem listy, między innymi wesoły do Tolki.
18. V. 1916.
Wyspałem się i wykąpałem. Bajkowa woda, gdyż miękka i głęboka. Czas
mieliśmy wolny. Po południu grałem w piłkę nożną. Wieczorem zaś
zażywałem przechadzki po "swojskim" deptaku, rozprawiając z kolegami o
nauce, czasach szkolnych, literaturze i miłości. Co do tej ostatniej, to
każdy miał inne zapatrywania, bądź to z własnego doświadczenia, bądź
też z doświadczeń innych, jemu opowiedzianych.
Dzień ładny. Wiara upiła się rumem i bawiła się.
21.V.1916.
Dzień zimny, całe przedpołudnie przespałem, przyszedłszy zaś z
placówki do swej willi zajmowałem się sprawami służbowymi, w tym zaś i
wypłatą żołdu. Wieczorem grałem w kręgle. Głowa mnie coś boli, pewnie
pozostałość rumu.
Dzień ładny. Pogoda śliczna. Cały dzień spędziłem bardzo przyjemnie. Grałem w kręgle i piłkę nożną.
26.V.1916.
Śliczne dnie i noce trwają w dalszym ciągu. Dzień wolny od zajęć
przepędziliśmy na zabawie. Już od samego rana grałe w kręgle. Po
połud[niu] naprawiałem z ochotnikami z mego plutonu boisko piłki nożnej.
Później grałem.
27.V.1916.
Rano w czas pobudka, przegląd broni i ćwiczenia w celowaniu. Po ćwiczeniach czas wolny, gra w kręgle. Po południu znów ćwiczenia te same i gra w kręgle, aż do wieczora. Teraz zebrało się kółko chórzystów i śpiewaliśmy przy dźwiękach mandoliny i gitary, aż do późnej nocy.
5.VI.1916.
[...] Po południu część poszła do kina, a ja zrobiłem sobie spis ekwipunku i uzbrojenia Wieczorem o 10-tej poszedłem spać.
6.VI.1916.
Rano spałem aż do godz. 10-tej. W nocy znów padał deszcz lecz
niedługo, dzień zaś był aż do wieczora pochmurny. Cieszyliśmy się z
tego, gdyż mieliśmy o wpół 6-tej mieć mecz z 4-tym pułkiem. Cały tydzień
o tym rozmawialiśmy. Po załatwieniu spraw służbowo-formalnych udałem
się do naszej niby szatni, gdzie dostaliśmy całkiem nowy kostium i buty
przerobione na footballowe. Dobrześmy w tym wyglądali, ale
spodziewaliśmy się jednak przegranej. Czwartacy przyszli w koszulkach
niebieskich, a w spodenkach białych, my zaś w kostiumach białych z
czerwonymi opaskami. Zaczęła się gra, prowadzona z początku przez obie
partie nerwowo. Było to jednak badanie słabych stron przeciwników.
Czwartacy mieli atak, pomoc i bramkarza doskonałych, słabszą tylko
obronę. My natomiast bramkarza i backów cudownych, słabszą zaś pomoc.
Mimo wszystko byliśmy od początku górą w pierwszej połowie,
przypuściliśmy 25 ataków na ich bramkrę, ale bez rezultatu, oni zaś
tylko 6 ładnych mieli ataków. Zresztą piłka goniła więcej na połowie
boiska. Pauza 0:0. Dla nas dobry wynik, gdyż czwartacy już spuchli. Po
pauzie zaczęli nas jednak przez kwadrans napierać, ale gdy piłkę dostał
nareszcie nasz atak, odtąd jej już nie puszczał na dłuższy czas. Za 12
min. koniec, a jeszcze żadnego wyniku nie ma. Nagle nasz atak dostał
piłkę i w szalenie szybkim tempie przeprowadza ją pod bramkę przeciwnika
i daje pierwszego gola. Zachęceni tym przypuszczamy atak za atakiem i w
7 min. później dajemy drugiego. Publiczność z I Brygady szaleje z
radości, z trzeciej ze złości. Na meczu był obecny Dziadziu [Piłsudski -
przyp. red.] i wszyscy pułkownicy I Brygady i pułkownik Roja. Dziadziu
nie mniej dzisiaj był z nas zadowolony, jak po najlepszym atak na
mochów. I pułk zrobił tym meczem straszny zawód publiczności, która
sądziła, że przegramy. Było też wiele zakładów między innymi dra
Ruperta, który już drugi raz na nas przegrał. Wieczorem omawialiśmy do
późnej nocy epizody z tego meczu. Przyglądałem się również kliszy, na
której byliśmy uwiecznieni. Usnąłem dopiero gdzieś o 12-tej w nocy.
25.VII.1916.
Leżałem aż do obiadu. Po tymże wykąpałem się morowo, grałem trochę w
piłkę nożną, później przypatrywałem się graczom w karty, których złapał
porucznik. Ja za nich byłem przedstawiony do raportu. Nie robiłem sobie z
tego nic. [...]
Drużyna piłkarska legionistów w strojach sportowych, Karasin 1916 |
Jedna sekcja robiła cały dzień przy ziemiankach. Ja zaś z resztą
wygrzewałem sie na słońcu. W południe stawałem do raportu, lecz por. nic
mi na to nie powiedział, ja nawet krytykowałem jego rozkaz, że można
grać w karty tylko za stawką 1 halerz. A skąd tu w polu nabrać halerzy?
Po południu znów się rozebrałem i po wygoleniu się, opalałem na słońcu.
Wieczorem grałem na "bosaka" w piłkę nożną, później zaś przypatrywałem
się błazeństwom Voise'go, który przedstawiał pana chorążego z 6-tego
pułku. Otrzymał uznanie nawet od pułkownika, którego również
przedstawił. Noc przespałem wyśmienicie, była bowiem zupełnie spokojna.
27.VII.1916.
Rano wstałem dosyć późno i ubrawszy się w sportowe spodenki tylko,
wygrzewałem się na słońcu. Od czasu do czasu bawiłem się również w
piłkę. Przyglądałem się również aeroplanowi, który Voise przygotował na
dzisiejszy występ, który odbył się w obecności pułkownika po kolacji.
Salwy śmiechu wywołał swoją mimiką. Ciekawym, kiedy się skończy jego
humor, lub też publiczne występy. Jest za to znany w całym pułku. [...]
Od kilku dni poprawiły się nam fasunki papierosów, z czego wiara
serdecznie jest zadowolona.
Tekst opracowałem na podstawie: Jan Kruk-Śmigla, Za wierną służb ojczyźnie. Dziennik legionisty I Brygady, opr. J. Kirszak, Krosno 2004, zdjęcia ze zbiorów Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz